Branża hotelarska w Tajlandii rozważa tymczasowe zamknięcie części obiektów, w związku ze słabym popytem i niskimi dochodami związanymi z kolejnymi falami koronawirusa przetaczającymi się przez świat. 

Krok ten rozważają przede wszystkim hotele niesieciowe, które nie mają odpowiedniego przepływu gotówki. Planują zaprzestać działalność od kwietnia do października, lub do wznowienia ruchu turystycznego w Tajlandii. Jak powiedziała Marisa Sukosol Nunbhakdi, prezes Thai Hotels Association (THA), obłożenie turystyczne w kwietniu może spaść do wartości jednocyfrowych, a zatrudnienie w branży pozostaje na najniższym poziomie od lat i wynosi 400 tysięcy.

Jak wygląda sytuacja w branży?

Według przeprowadzonego w marcu przez THA badania na próbie 128 hoteli, co najmniej 50 proc. sieci hotelowych nie było w stanie osiągnąć nawet 10 proc. przychodów sprzed wybuchu pandemii.

Dlatego hotele nadal wdrażają politykę oszczędności, która uderza w personel i obejmuje: urlop bez wynagrodzenia (77 proc.), obowiązkowy urlop roczny (76 proc.), obniżkę wynagrodzeń (71 proc.), alternatywny harmonogram pracy (69proc.), redukcję czasu pracy (56 proc.) lub skorzystanie z art. 75 ustawy o ochronie pracy i wypłatę 75 proc. wynagrodzenia pracownika (20 proc.).

Ponadto, 40 proc. hoteli zdecydowało się na zwolnienie pracowników, a tylko 6 proc., w tym pięciogwiazdkowe hotele w Phangnga i Surat Thani, musiało zatrudnić członków personelu.

Badanie wykazało również, że płynność hoteli od lutego spadła o 20 proc., a większość placówek dysponowała funduszami tylko na trzy miesiące działalności.

Dlatego też branża turystyczna apeluje o pomoc państwa w utrzymaniu zatrudnienia personelu (m.in o dopłaty do wynagrodzeń), o plany mające na celu poprawę nastrojów turystycznych w kraju oraz masowy i szybki program szczepień, zwłaszcza dla osób zatrudnionych w turystyce.

foto: Unsplash